Признание


Kocham, - i chociaż sam się wstydzę,
Gniewam i wiem, że jest daremną
Lecz tę pustotę nieszczęśliwą
U Pani nóg wyznaję, klęcząc
Choć w moim wieku nie wypada
Rozsądku zdałoby się więcej
Lecz skoro serce swoje badam
Czuję, że kocham najgoręcej
Bez Pani tęskno mi – poziewam
Przy Pani żal się w duszy ściele
I nie wypowiem, nie wyśpiewam
Jak Panią kocham, mój aniele
Jeśli z salonu słyszę, siadłszy
Leciutki krok, sukni szelesty
Dziewczęcy głos niewinny zabrzmi
Ach, momentalnie tracę zmysły
Szczęście w uśmiechu każdym Pani
Żal, gdy odwróci Pani skroń
Za cały dzień moich męczarni
Nagrodą - Pani śnieżna dłoń
Gdy Pani, nad robótką, skłoni
Z lekka się nachylając do niej
Spuszczając oczy, cudne włosy
Olśniony, nie wydając głosu
Patrzę, jak dziecię, zachwycony
Czy wyznać Pani me cierpienia?
Natrętne smutki i tęsknotę
Powiedzieć wszystko w okamgnieniu
Gdy Pani się wybiera w drogę?
I Pani łzy, łzy samotności
I nasze słowa i spotkania
I wspólny wyjazd do Opoki
I nocne dźwięki fortepianu
Alino! Okaż mi twe serce
Miłości się domagać nie śmiem
Może za moje życie grzeszne
Aniele mój, wart jej nie jestem,
Więc bodaj kłam, twój wzrok tak cudny
Wszystko wyrazi, wiarę wzbudzi
Ach, łatwo dać nadzieję złudną
Gdy kto się sam z radością łudzi