email:
hasło:

zarejestruj się
wyloguj się

L'amour du mensonge


Gdy widzę jak przechodzisz, droga, obojętnie
Płynąc pośród łamiącej się w górze muzyki
Coraz powolniej, krokiem harmonijnie pięknym
W Twym głębokim spojrzeniu cień nudy przemyka

Kiedy podziwiam barwę od światła płomyka
Twego bladego czoła w jego chłodnym pięknie
Wieczór światło pochodni w poświatę zamyka
Oczy twe jak w portrecie przykuwają serce

Szepczę: jakże jest piękna, jak rozkosznie świeża
Wspomnienie niezatarte z monarszą wzniosłością
Serce jej jak brzoskwinia, jak zwieńczona wieża
Wraz z ciałem do tajemnic dojrzało miłości

Jestżeś darem jesieni dla smaku swobody
Czyś jest żałobną urną żądającą płaczu
Wonią jak śród pustyni źródło świeżej wody
Jestżeś posłaniem pieszczot czy bukietem kwiatów

Wiem, że bywają oczy zgasłe melancholią
Oczy próżne tajemnic nie kryją niczego
Jak pierścień bez diamentu, jak pusty medalion
Głębsze i bardziej puste niźli samo Niebo

Lecz tobie nie dość samym być tylko widzeniem
Koić w sercu przed prawdą bieżącym udrękę
Bądź jakąkolwiek, zimną, głupią, obojętną
Kryj się czy okaż, wiwat! ja twe piękno wielbię




Autor