Bezgłowy zezwłok Rzeczypospolitej Jeszcze drgający, do cna wysysają Niby pająki matkę-pajęczycę Tylko, że każdy z nich człowiek, nie pająk
Ciągle rosnąca armia urzędników Gotowa przeżreć wszystkie świata skarby W gębach ich szczytnych frazesów bez liku W sercach dla ziomków nic, oprócz pogardy
Czy wieszczę koniec? Tak, bo musi nadejść I znów wyślemy dzieciaki bez broni Aby broniły to, co przeżerają Prawdziwi sprawcy tej strasznej agonii